Helena dostała w prezencie dwie zabawki - stolik oraz garnuszek "na klocuszek". Obie zabawki grają, świecą, ich funkcją prawdopodobnie jest także edukowanie oraz denerwowanie dorosłych.
Zacznę od plusów stolika:
- przy stoliku dziecko musi stanąć i, gdy już potrafi, może zrobić to samodzielnie - dobra gimnastyka
- stolik ma cztery główne atrakcje, do których dziecko musi się dostać maszerując wokół stołu (moje dziecko na razie drepcze krokiem dostawnym) - nauka chodzenia
- po naciśnięciu jednego z dziesiątek klawiszy i przycisków pojawiają się dźwięki i migają światełka - radocha, że coś gra i świeci za sprawą dziecięcego dotyku
- można zmieniać opcję tematyczną dźwięków (nasz jest w językach angielskim i francuskim, jest opcja wyłącznie z pojedynczymi dźwiękami i opcja z melodyjkami) - jest to plus dla zmęczonych i znużonych uszu dorosłego, bo jakość tych dźwięków....ach.... o tym poniżej.
Minusy stolika:
- jest brzydki! Ooooch, jaki paskudny! Czy firmy produkujące zabawki muszą uczyć nasze dzieci fatalnego gustu? Przyzwyczajać do sprzętów o złych proporcjach i fatalnej formie? Powodować oczopląs feerią barw, z których większość do siebie nie pasuje? Byle jaki jest! Zły!
- jest hałaśliwy i nie daje dużego wyboru ustawień głośności (czy według producentów nasze dzieci są głuche? A my mamy nerwy ze stali?)
- nie gra zbyt ładnie. Jestem w swojej ocenie delikatna wyłącznie dlatego, że spotkałam już zabawki tej firmy w innych domach i nam się trafiła zabawka, która chyba zdobyła Grammy za melodię... w każdym razie, inne paskudztwa tej firmy mogą służyć za zły przykład!
- język francuski jest nagrany przez lektora anglojęzycznego.... brzmi to strasznie śmiesznie, prawie jak niemiecka straż przybrzeżna w reklamie szkoły językowej Berlitz :)
- stolik nie jest stabilny, jego nogi są wykonane z cienkiego plastiku, który pod ciężarem dziecięcego ciałka się ugina. Nie mówiąc już o tym, że "odjeżdża" po dywanie...
- jest zawalidrogą - nie da się go nigdzie schować (a jak dziecko idzie spać to chętnie pozbywamy się zabawek z salonu, by odzyskać harmonię wnętrza dla dorosłych), nie da się go łatwo złożyć. I stoi.... taki plastikowy stwór....
Ocena dziecka:
- Helena kiepsko jeszcze pisze, więc się wypowiem w jej imieniu: potrafi ustać przy stoliku kilka minut i naciskać, niezbyt precyzyjnie, różne guziczki. Nie wzbudza to w niej okrzyków radości, ale jest zainteresowana. Prawdopodobnie jest jej dość obojętne jak stolik wygląda i jak paskudne wydaje dźwięki, jednak jako rodzic muszę zaprotestować- to nie jest zabawka, która zrobi z naszych dzieci geniuszy. Co gorsza- nie nauczy ich także jak może być "ładnie", bo przyzwyczai do "brzydko". Nie nauczy dziecka francuskiego, bo nawet dorosły nie może się połapać co tam Pani lektorka mówi. Zdecydowanie nie jest to niezbędny sprzęt w domu! Zobaczymy jak długo będzie bawić moje dziecko.
W części drugiej opiszę garnuszek na klocuszek.... Ach, jakiś geniusz musiał wymyślić nazwę tej zabawki.... :)
Napisała Majola
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz