Jesienne wakacje spędziliśmy w rodzinnych stronach mojego
męża- w Kotlinie Jeleniogórskiej. Okazało się, że mamy najlepszy wózek
świata, który wjedzie czerwonym szlakiem na Chojnik i niebieskim na
Łomniczankę, przejedzie po wertepach, błocie i zaoranym polu, po ulicach
w remoncie i wszędzie leżących ostrych kamieniach (polecam Bugaboo,
model Cameleon). Chusta też zdaje egzamin a świeże powietrze usypia
dziecko na długie godziny!
Oprócz spacerów korzystaliśmy też z oferty dwóch basenów w okolicy.
Pierwszy kontakt z basenem nasze dziecko miało w hotelu Gołębiewski w
Karpaczu. Hotel jest koszmarkiem architektonicznym i obiecaliśmy sobie,
że już więcej nie będziemy finansowo wspierać przedsiębiorcy, który
bezczelnie zepsuł krajobraz tego zakątka gór. Zresztą nie tylko za to
można go winić. W iście carringtonowych wnętrzach (na oko to taki ubogi
krewny hotelu z Las Vegas) zmieścił się ogromny kompleks basenowy.
Oferta jest nawet bogata, ale cena odstrasza. Otóż: za 1,5 godziny
pobytu na basenie należy zapłacić 30 zł. Każde następne rozpoczęte pół
godziny kosztuje 5 złotych. Dziecko weszło za darmo. Jak się człowiek
chce wyszaleć i spróbować wszystkiego, to 1,5 godziny raczej mu nie
starczy. Ale do wyboru są pachnące lasem sauny, łaźnia parowa, grota
solna i lodowa, dwie zjeżdżalnie i kilka basenów, w tym dość ciepły
brodzik dla maluchów. Obok znajduje się małe poletko z piaskiem (niby
plaża) oraz kilka jacuzzi wypełnionych zdrowotnymi kąpielami. Siedziałam
w jednej z nich przez kwadrans i było mi bardzo miło, szczególnie, że
widać fragment górskich szczytów. Mimo, że akurat trafiliśmy na małą
liczbę gości, to pogłos sprawiał, że miejsce to wydawało się bardzo
głośne (jest to chyba typowe dla tego typu obiektów). Nasza córka była
zadowolona, a brodzik okazał się tak płytki, że dosięgała nóżkami do
dna, od którego mogła się odpychać. Po dwóch godzinach uznaliśmy jednak,
że dość tego, zrobiliśmy się głodni i czmychnęliśmy w dolinę na obiad w
Karpaczu (godna polecenie jest Trattoria "Mamma Mia" przy głównej
ulicy). Minusy: cena, kiczowate wnętrza "na bogato" zestawione z
informacjami "szatnia" itp wydrukowanymi straszną czcionką z Word'a,
przylepione wszędzie, gdzie powinna się znaleźć jakaś tabliczka z
informacją, detale we wnętrzu spartaczone (tu się popsuło, tam
zardzewiało, tu zaoszczędzili,o! i tam też), nie wszystkie atrakcje
działały. Plusy: różne rodzaje zapachów w saunach, przyjemne kąpiele
prozdrowotne w jacuzzi, widok (połowicznie, bo niestety część widoku z
okna to szyby wentylacyjne jakiejś kotłowni lub parkingu i inne murki).
Kilka dni później, dla kontrastu, postanowiliśmy się wybrać do
Wellness SPA w hotelu Pałac Staniszów. Uprzedzono nas, że w strefie
wellness obowiązuje cisza i na szczęście się okazało, że wokalizy
naszego dziecka nikomu nie przeszkadzały, bo przez dłuższy czas nikogo z
nami nie było. Spa jest niezwykle przyjemnym miejscem. W basenie
wyodrębniono płytsze miejsce, ale ponieważ uzbroiliśmy dziecko w kółko
do pływania, to poruszaliśmy się po całym basenie, co sprawiało jej
ogromną frajdę. Również jacuzzi okazało się być dla niej fajną rozrywką,
więc i my mogliśmy połączyć przyjemne z pożytecznym :) Wokół basenu
jest sporo miejsca z łóżkami o wygodnych materacach, małymi stolikami
oraz biblioteczką pełną książek w kilku językach. Minusy zauważyliśmy
trzy: cena (50 zł za cały dzień), sauna czynna dopiero od 16:00, nie
można zamówić jedzenia z restauracji na basen. Tylko dziecko było
zaopatrzone w obiad, więc bardzo głodni musieliśmy wyjść do hotelowej
restauracji późnym popołudniem i już nie mieliśmy siły wracać. Z plusów
mogę wymienić: kominek przy basenie, liczne przeszklenia, dzięki czemu
można było obserwować przypałacowy park, mieniący się odcieniami zieleni
i czerwieni, tropikalną atmosferę i przyjemny zapach oraz bardzo ładne
wnętrza w ogóle. Sam pałac zasługuje na wizytę, a w restauracji ani razu
się nie zawiedliśmy. Nie mają w menu nic dla niemowlaków, niestety
brakuje też przewijaka, ale w damskiej toalecie są bardzo szerokie
parapety, gdzie można położyć dziecko i zmienić pieluchę. Restauracja
dysponuje wysokim fotelikiem do karmienia.
Podsumowując: Gołębiewski - z niemowlakiem i z powodów
ideologicznych- nie! Staniszów - tak! Dla ciut starszych dzieci jednak
Gołębiewski byłby lepszy (kąpiele ziołowe są dostępne dla dzieci od lat
3, zjeżdżalnie itp też dla starszych) no i można dzieciom zezwolić na
harce, hałasy i swawole. Do SPA w Staniszowie rozbrykanych maluchów
raczej bym nie wzięła, chyba, że jesteśmy odporni na gromiące spojrzenia
niemieckich turystów i zdyscyplinowanej obsługi.
Spa wygrało u mnie także z powodu przyjemnych zabiegów kosmetycznych i
tego, że na dwie godziny opuściłam moją rodzinę i owinięta w ręcznik
spędziłam czas przy relaksującej muzyce z maseczką na twarzy :) Czy to w
takim razie można jeszcze nazwać wyjściem na basen z dzieckiem? ;)
Hmmm, z mojej perspektywy ...
Napisała Majola
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz