22 września 2013

Zapasy na zimę

Odkąd na świecie jest nasz 8 miesięczny synek, faktycznie życie nieco się zmieniło. Wśród wielu zmian takich jak: permanentne niedospanie, pojawienie się leku na poprawienie nastroju w postaci uśmiechu dziecka, reorganizacji całkowitej, odkrycia w sobie niespodziewanych zapasów cierpliwości, pojawiła się nowa umiejętność, a mianowicie działanie z prędkością światła, petardy, dynamitu, podpalonego fajerwerka.
W związku z tym, nie jest już problemem karmienie kaszką i jednoczesne jedzenie własnego śniadania, mycie zębów jednocześnie wrzucając pranie do pralki, gotowanie obiadu dla dorosłych i blendowanie zupek dla Malucha, jednocześnie usuwając wszelkie możliwe siedliska moli, których od powrotu z wakacji nie mogę się pozbyć....zatem czemu by nie dodać sobie nowego zadania. 
Ponieważ Jaś wcina już ładnie jedzonko, które dla niego przygotowuję, już kilka tygodni nosiłam się z zamiarem przygotowania zimowych przetworów, które przypomną nam o lecie, a przy okazji bez sztuczności i konserwantów nasycą moje dziecko.
Kto kiedykolwiek mierzył się z tematem domowych przetworów, wie że to nie takie hop siup.
Po pierwsze - warto zakupić do tego owoce wiadomego pochodzenia (wykluczam zatem supermarkety i udaję się na hale targową).
Po drugie - aby uzyskać sensowną ilość słoików, należy kupić min. 10 kg owoców (mi wyszło 15 słoików z 10 kg).
Po trzecie - 10 kg owoców należy obrać!!! Oczywiście w trakcie opiekując się Wszędobylskim.
Po czwarte - wielogodzinne gotowanie i regularne mieszanie (nawet nie pomyśl, że będzie czas odpoczynek).
A po piąte - najtrudniejsze dla mnie - wekowanie - od tego zależy, czy zapach lata przyfrunie podczas odkręcenia słoika, czy szybko odfrunie, gdy okaże się, że pleśń zainfekowała jedzonko mojego dziecka. Do tej skomplikowanej czynności zaprosiłam do współpracy doświadczoną Mamę (dziękuję bardzo!) i liczę na to, że nasza praca nie pójdzie w pierony. A żeby tak się nie stało warto maksymalnie porządnie umyć i wysuszyć słoiki, a po przełożeniu przetworów, szczelnie zakręcić i położyć do góry nogami i odstawić na 2 dni. Acha,  sprawdzajcie też czy nakrętki nie są uszkodzone, słoiki muszą być szczelnie zakręcone - to cały sukces.

Przetwory są wymagające czasowo, to fakt, ale zdecydowanie warto je teraz przygotować (ostatni dzwonek, za chwilę ceny owoców podskoczą albo same owoce znikną z półek). 
W zimie będę z radością otwierać własnoręcznie wykonane słoiczki i karmić nimi Jaśka z czystym sumieniem, bo to samo zdrowie. Docenię też swoją mobilizację, bo później tylko już otworzyć i podgrzać.




                                                           Tu pięknie parują gruszki


 I gotowe:
powidła śliwkowe z pomarańczą 
powidła śliwkowe bez cukru
przecier gruszkowy


Napisała Karla

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz