Wróciliśmy zza oceanu, więc wreszcie mogę podzielić się wrażeniami z podróży z niemowlęciem. Mam też już porównanie, ponieważ byliśmy dwukrotnie w ciągu ostatnich 3 miesięcy na wypadzie samolotowym- jednym krótkim a drugim długim.
W grudniu polecieliśmy do Barcelony, na święta (Hela miała wtedy 10 miesięcy). Loty miały trwać 1 godzinę + 3 godziny. Wczoraj wróciliśmy z podróży do USA (Hela miała 13 miesięcy), z przesiadką, więc w sumie wyszło: 6 godzin autobusem do Warszawy+ 2 godziny lotu do Londynu + 6 godziny lotu do Nowego Jorku.
Planując podróż należy doliczyć czas dojazdu na lotnisko, oczekiwania po nadaniu bagażu i odstania swojego we wszelakich kolejkach (przeważnie ok 1-2 h) oraz transfer z lotniska do docelowego noclegu. W przypadku Barcelony nie był to długi czas, ale w przypadku wypadu do Nowego Jorku podróż trwała dokładnie 27 godzin. Jest to bardzo męczące! Bardzo!!!
Jak się spakować i o czym pamiętać przy długim locie:
- kilka pieluszek dla dzieci i nawilżanych chusteczek
- podkład do przewijania
- kilka woreczków na brudne pieluszki - ale można się też upomnieć w samolocie, jednak na brudne śpiochy już lepiej coś mieć
- jeden zestaw ciuchów na zmianę, albo i dwa, jak dziecko jest bardzo malutkie albo pełne energii ;)
- śliniaczek
- 1 słoiczek z obiadkiem + mleko mm (chyba, że niemowlak jest karmiony inaczej) - sztućce nie są potrzebne, bo wszystko da nam personel
- butelka z wodą niegazowaną (0,5 l powinno wystarczyć) - woda jest też dostępna w specjalnych kranikach, można też prosić o gorącą
- kocyk i ewentualnie poduszka płaska
- zabawka, która jest "na czasie" lub tablet/smartfon z kilkoma prostymi aplikacjami dla dzieci (ewentualnie odcinkiem jakieś bajki) - nawet wrogowie dawania dzieciom takich sprzętów do ręki powinni mieć je w zanadrzu, bo kryzysowe sytuacje w samolocie mogą być trudne do zażegnania w tradycyjny sposób i by zminimalizować stres swój i dziecka oraz szybko zapanować nad sytuacją wystarczy wyciągnąć kolorowe migadełka i wrócić do stresowania się "czy wyłączyłam żelazko?" :)
- przy starcie i lądowaniu podaje się dziecku picie (z butelki albo z piersi). Przełykanie pomaga uporać się ze zmianą ciśnienia w uszach, która może być bolesna. Helena przy swoim pierwszym locie piła, a niemal każdy następny zniosła bez przełykania, więc sądzę, że nie należy panikować, jeżeli dziecko akurat odmawia picia czegokolwiek. Poradzi sobie :)
Co będzie się działo i co nam przysługuje:
|
Podczas krótkiego lotu do Londynu liniami LOT było bardzo dużo wolnych miejsc w samolocie, więc Helena spała sobie obok mnie przypięta pasem. Turbulencji nie było i personel nie zwracał nam uwagi. |
- nie udało nam się odprawić przez internet z powodu biletu dla niemowlaka (oprócz lotu liniami WIZZ AIR, bo tam się akurat dało, ale też nie było dla nas forów ani niczego przyjemnego)
- czas w kolejkach może być znacznie skrócony, gdy się o to upomnimy, lub gdy akurat mamy do czynienia z fajnymi pracownikami lotniska. Mieliśmy świetne wspomnienia z USA i Londynu - bardzo uprzejmi i od razu wyławiali nas z tłumu prosząc o przejście do uprzywilejowanego okienka lub specjalnej linii u celników. W Polsce, niestety, różnie to bywało.
- nadając bagaż prosimy też o nalepki na wózek (na tyle części z ilu składa się nasz wózek) - my mamy dwie- stelaż z kołami oraz siedzenie, więc dostaliśmy 2 nalepki
- przechodząc przez odprawę celników należy się spodziewać badania jedzenia i picia dla dziecka (to jedyne płynu, które można zabrać) oraz skanowania wózka (trzeba mieć możliwość szybkiego rozłożenia go i nawet zdjęcia kół, bo skaner nie jest szeroki). My nie korzystamy z parasolki, więc nasz wózek wymagał zupełnego rozłożenia. Dodatkowo- rodzic, który niesie na rękach dziecko, może być zbadany jakimś urządzeniem, które ma wyczuć niedozwolone substancje. Pani pomaziała mi po ręce kulką na patyku, owiniętą rodzajem gazika, a następnie wsadziła to do jakiejś maszyny, która zgodziła się, bym poszła dalej :) Na szczęście nie musieliśmy przechodzić przez ten kontrowersyjny duży skaner, które wprowadzili na większe lotniska, tylko przez normalną bramkę wykrywającą metal. Oczywiście- na bosaka :)
- wózek bierze się aż do wejścia do samolotu. Tam należy go złożyć i oddać obsłudze. Oni wrzucają go do luku i oddają po lądowaniu: albo przy wyjściu z samolotu, albo w specjalnej strefie bagażu niestandardowego na lotnisku (tak było na JFK w USA i na Heathrow w Londynie). Czyli wychodząc z samolotu musimy się liczyć z tym, że nasz wózek czeka tam gdzie walizki i trzeba dziecko nieść na rękach spory kawałek. Ale już łażenie po sklepach przed lotem jest niczym niezmącone ;)
- do samolotu jesteśmy wpuszczani jako pierwsi. Super! Idziemy do przydzielonych nam miejsc i cierpliwie czekamy na odlot :)
- przy nadawaniu bagażu należy poprosić Panią o miejsce, gdzie dziecko może spać. Pani wtedy przydzieli nam fotele tuż za ścianą (np. toalet albo kuchni), które mają więcej miejsca na nogi i miejsca na "łóżeczko do spania" dla niemowląt
- niemowlaki do 9-10 kg mogą korzystać z "rynienek" do spania. Lecieliśmy różnymi samolotami w obie strony, więc widzieliśmy dwa typy: jeden to taki rodzaj hamaka, wieszanego na specjalnych hakach w ścianie. Hamak miał szelki jak fotelik samochodowy i był wykonany z nieprzyjemnego materiału, a la gruby namiot. Dlatego warto mieć mały kocyk i poduszkę dla dziecka. Drugi samolot miał półkę z paskami, którą otwierało się jak blat stolika, prosto ze ściany. Personel przynosił do tego rodzaj pudełka, wykonanego z cienkiego materacyki. Dziecko wkładało się do środka i zapinało pasy nad pudełkiem. Niestety Helena się trochę kręciła i pasy mocujące uwierały ją w głowę albo kolana, bo były umieszczone w idiotycznym miejscu. Na szczęście się wyspała :)
- przy każdych turbulencjach będzie trzeba dziecko wyjąć z tymczasowego łóżeczka i mieć na kolanach przypięte pasem
- dziecko cięższe niż 10 kg będzie musiał spędzić cały lot na kolanach rodzica, przypięte specjalnym pasem. To może być ciężkie do wytrzymania, ale raczej dla rodziców
- na długich lotach jedzenie jest podawane niedługo po starcie. Jak się nie boimy to możemy nakarmić dziecko czymś z naszego "talerza" lub wcześniej (kupując bilet) zamówić posiłek dla niemowlaka. My o tym zapomnieliśmy, więc dostaliśmy (poprosiliśmy o to) porcję wegetariańskiego dania dla Heleny.
- w toaletach samolotów jest przewijak- blat rozkłada się nad toaletą. Jest dość spory i w miarę wygodny, ale twardy i niewyprofilowany. Dlatego trzeba mieć swój podkład, najlepiej jak jest w miarę miękki. Brudną pieluszkę najlepiej zapakować w woreczek i wrzucić do kosza na śmieci.
|
Nad naszymi stolikami i ekranami zawieszono hamak dla dziecka. Przespała w nim cały lot! |
Moje przemyślenia i uwagi:
- tanie linie lotnicze są tanie ale stresujące. Nie oferują przywilejów, posiłków i szczególnych udogodnień, trudno przewidzieć czy spodoba się personelowi nasz bagaż podręczny, czy zażyczą sobie ogromną opłatę za damską torebkę typu shoper.... nie wiadomo też czy się nie przyczepią do torby dla dziecka (bo przecież jemu nie przysługuje) albo do innych tego typu rzeczy :/
- w przypadku opóźnienia lotu powyżej 70 minut przysługuje nam voucher na posiłek i coś do picia. Chyba, że leci się tanimi liniami, to wtedy robią nas w konia i przedłużają czas oczekiwania o 63 minuty,a gdy zbliża się wyznaczona godzina to znowu dorzucają kolejne 45 minut a potem kolejne 60 .... Następnie, z wygodnych miejsc oczekiwania w hali odlotów przeniosą nas do stania kilkadziesiąt minut w kolejce już przy gate'cie.... Bardzo, bardzo, bardzo niedobrze!!! Podobno od takich sytuacji można się ubezpieczyć kupując bilet. Wówczas przysługuje nam 100 euro za każdą godzinę opóźnienia :) Oczywiście, jeżeli to nie mit :)
- nawet w tanich liniach wózek dla dziecka jest bezpłatny i odbierany dopiero przy wejściu do samolotu. Niestety - uwaga rodzice, którzy będą musieli lecieć sami z dzieckiem- może się tak zdarzyć, że trzeba będzie znieść wózek wraz z dzieckiem, aż kilka pięter w dół i to bez niczyjej pomocy, za to z pchającymi się na plecy rodakami, którzy koniecznie chcą mieć lepsze miejsce/ przy oknie/ przy przejściu/ blisko toalet/ daleko toalet.... Dramat!
- oddając wózek do luku bagażowego trzeba się liczyć z tym, że może wyjść z niego pobrudzony albo nawet uszkodzony. Myślę, że dobrze się zaopatrzyć w jakiś rodzaj torby, ale trzeba się upewnić, że nalepki są widoczne. Nasz wózek łatwo się pierze, ale jakby się podarł, to byłoby bardzo niedobrze.
Autobus: do Warszawy dostaliśmy się autobusem PolskiBus. Dostaliśmy fotelik dla dziecka (dobrze jest to zgłosić kupując bilet albo poprzesz infolinię). Fotelik jest dość spory i nasz był niestety bardzo brudny. Są tylko dwa takie foteliki przewidziane na jeden autobus, więc trzeba się upewnić, że go dostaniemy.
Rady:
- aby nie zgubić bagażu (czyli, żeby doleciał razem z nami), należy pilnować Pani w okienku przy odprawie- to najczęściej jej wina, że bagaże giną: zanim nasza walizka odjedzie taśmą w nieznane, trzeba rzucić okiem czy kod lotniska jest dobrze wydrukowany (kilka wielkich liter, np. LHR to Heathrow w Londynie), to samo dotyczy wózka.
- lecąc z lub do USA nie można zapinać torby na kłódki i zamki- celnicy sprawdzają walizki i torby, także te nadawane, na chybił trafił albo wszystkie jak lecą. Jak trafią na przeszkodę to bezceremonialnie ją rozwalają :/ Nam zniszczyli tak walizkę- przyszła obklejona taśmą, trudna do otworzenia i zupełnie przetrząśnięta przez celników. Nie mogli jej dopiąć, więc taśma przylepiła się do ubrań wewnątrz i w sumie drobne przedmioty mogłyby z niej wypaść. Okropne to, ale pewnie niewiele można na to poradzić.
- jeżeli tylko jedno z rodziców leci z dzieckiem, to podobno trzeba mieć pisemne upoważnienie drugiego rodzica na odbywanie zagranicznej podróży. Lepiej tego nie zapominać!
- kobiety w ciąży również powinny mieć zaświadczenie od lekarza, że są na taki a takim etapie ciąży, i że wszystko przebiega znakomicie.
- PROSZĘ NIE ZAPOMINAĆ O WYKUPIENIU UBEZPIECZENIA NA CZAS PODRÓŻY! - my kupiliśmy w mbanku, bo tak było najszybciej i najwygodniej. Koszt ubezpieczenia na cały świat na 15 dni wyniósł 180 zł w opcji najtańszej lub ok 400 zł w opcji najdroższej. Ubezpieczenie zawiera też ubezpieczenie bagażu, a to się też przydaje.
Pocieszenie dla zestresowanych i przejętych:
- dzieci są chyba naturalnymi podróżnikami i nowe sytuacje przyjmują jak coś zupełnie normalnego. Tak przynajmniej zachowywała się nasza córka i muszę przyznać, że była najspokojniejszym dzieckiem na pokładzie wszystkich samolotów. Może z powodu wieku albo ogólnej cierpliwości.
- my, rodzice, a może właściwie ja- matka, stresowaliśmy się bardziej, wiedząc co może nas czekać. Zupełnie niepotrzebnie! Mimo wszystkich upiorności związanych z takimi dalekimi podróżami, Hela zniosła to znakomicie, bezproblemowo i cieszymy się na przyszłość, że tak dobrze radzi sobie z lotami samolotem.
- zgodnie z zaleceniami lekarzy podróże w inne strefy klimatyczne należy rozpoczynać dopiero jak dziecko skończy rok. Natomiast w Europie to sobie można szaleć do woli :)
ŻYCZĘ WSPANIAŁYCH WRAŻEŃ Z PODRÓŻY!
|
Krótka drzemka w metrze. Walka z JetLag'iem trwa. Na szczęście krótko, bo około 2 dni. |
|
Ucieczka przed dinozaurem :)
|
|
Jak złapać taksówkę na Manhattanie? Hela prezentuje: modne futro i odpowiednio wygięta poza oraz ekstrawagancki kapelusz mogą wzmocnić szanse na złapanie taxi ;) |