29 listopada 2013

[ zabawki dla niemowląt ] Aqua Kalejdoskop

U nas na topie nowa zabawka:

Dla osóbki, która potrafi mocno trzymać główkę leżąc na brzuchu jest to spora atrakcja.

Wykonanie:
Do małej plastikowej butelki wrzuć kawałki rurki do drinków, dolej wodę i gotowe.

Zdobycie rurki wiaże się z wyjściem do kawiarni na kawę lub ciastko, więc trzeba się trochę poświęcić. Dobre grube słomki są w Tutti Frutti i chyba w każdej innej knajpie gdzie sprzedają mohito. hmn mohito... kto jeszcze pamięta jego smak?
Narazie polecam Aqua Kalejdoskop. Miłej zabawy!






Napisała Pie Klo
zdjęcie: zmiksowani.pl

28 listopada 2013

[ gotowanie dla niemowląt ] ZUPA marchwiowo - ryżowa z wkładką

Tosia jest najmłodszym konsumentem tzn pokarmów stałych wśród naszych "blogowych" dzieci.
Dzięki temu mogę podpytywać dziewczyny i korzystać z ich doświadczenia.

Podjęłam decyzję, że będę gotować sama i od razu zdałam sobie sprawę, że pojawia się kilka istotnych pytań.

Co, jak, ile, w jakich proporcjach...?

Temat żywienia to jak się domyślacie temat rzeka, który zasługuję na oddzielny artukuł, ale już dziś proponuję Wam bardzo prosty przepis na zupę z wkładką, którą robi się chwilę.


 Potrzebujesz:

1. Słodkie marchewki
2. Łyżkę lub dwie pełnoziarnistego ryżu [ tutaj basmati, bo szybko się gotuje ]
3. Dwie, trzy krople oleju lnianego
4. WKŁADKA - Ugotowane żółtko
5. Blender

Do garnka wlej półtora szklanki wody, wsyp wypłukany ryż, pokrojoną marchew i gotuj ok 20 minut pod przykryciem, aż warzywa i ryż zrobią się miękkie.
Dolej pare kropli oleju lnianego (witamy z grupy ADEK rozpuszczaja się w tłuszczach, więc wszystko to, co najlepsze będzie mogło być łatwo przyswojone przez organizm dziecka)
Jeśli wprowadziłaś już żółtko możesz totać je przed zmiksowaniem.
 
Smacznego

Napisała Pie Klo



Ornitologiczna zima

Oprócz tego, że motyw sowy jest ostatnio szalenie popularny  -  to nie koniec przygody z ptakami tej zimy. Ptaki można dokarmiać. Wystarczy kupić kulki w siatkach i zawiesić w dowolnym miejscu za oknem, na balkonie, na drzewku w okolicy domu. Ja za oknem mam dwa haczyki, które poprzednia właścicielka umieściła tam do rozpostarcia sznurka do suszenia. Do zawieszenia kulek posłużyły mi opaski zaciskowe (swoją drogą - jest to szalenie praktyczna rzecz, myślę, że w każdym domu się przyda, kilka sztuk dobrze jest też mieć w samochodzie, najlepiej różnej długości). 

Jest jedna zasada - wieszając kulkę z ziarnami należy robić to przez całą zimę.
Ptaki bardzo szybko przyzwyczajają się do miejsca karmienia. Potrafią czekać kilka dni na dostawę jedzenia i zginąć z głodu, jeżeli sroga zima dopadnie je na czekaniu. Więc oprócz korzyści ze wspólnej obserwacji sikorek z dzieckiem, w naszym prywatnym ZOO, należy pamiętać, że jest to także odpowiedzialność. 
Na szczęście nie jest to kosztowne, ani specjalnie brudne.  
Nasze karmniki cieszą się ogromną popularnością, ale na parapecie nie ma ptasich odchodów. Nie zlatują się też gołębie, czego obawiałam się najbardziej. 
Koty dostają fioła siedząc po drugiej stronie okna, wraz z dzieckiem zabijamy czas obserwując prześliczne, kolorowe sikorki, a ptaki się najadają i zupełnie nic nie robią sobie z obecności naszej czy kotów :) 

Koszt kulki w sklepie zoologicznym pod domem- 1 zł. Paczka 6 kulek kosztuje około 5 zł. Są dostępne także w marketach budowlanych (te kupiłam w Jula za 5 zł). Należy przechowywać je w suchym i chłodnym miejscu, ze względu na to, że są tłuste, czyli trzeba chronić je przed zjełczeniem. No i regularnie uzupełniać!
Opaski zaciskowe są dostępne w sklepach budowlanych, nie są drogie, paczka kosztuje pewnie kilka-kilkanaście złotych. Pozostałe kulki schowałam do lodówki, w woreczku strunowym, żeby nie miały kontaktu z naszym jedzeniem. 





Jak się dowiedziałam od mojej siostry - nie wszędzie ptaki uznają jadalnię. Dlatego najlepiej na próbę kupić i powiesić tylko 1 kulkę i poczekać na rozwój wydarzeń. Możliwe, że z jakiegoś powodu, sikorki nie zechcą stołować się u nas. Miejmy nadzieję, że nie wynika to z kiepskich działań marketingowych dotyczących naszej ptasiej restauracji :) 



Napisała Majola, korespondentka "Ptasiego radia" :)



25 listopada 2013

Jeśli myślisz, że znasz swoje dziecko - spanie.

To istne szaleństwo, myślisz sobie, po w końcu przespanej nocy "no to chyba najgorsze mamy za sobą, teraz już będzie tylko lepiej" i tak mijają dwie spokojne noce, gdy Ty przyzwyczajasz się szybko do tego luksusu. I nagle znów, pobudki o dziwnych porach, płacz, kwękanie, histeria dwu godzinna. Mija jedna noc, szukasz przyczyn. Mija druga noc, bez zmian, znów zastanawiasz się "o co chodzi!", ale wciąż naiwnie myślisz, że to jakiś mały wypadek i że dziś już będzie dobrze....i tak przez 2 tygodnie. Poddajesz się. Z zagryzionymi zębami wstajesz, spacerujesz, tulisz, odkładasz do łóżeczka, uspokajasz, ponoć kojącym głosem i czekasz, aż dziecko w końcu zaśnie.
I nagle przychodzi nagroda. W życiu musi być zachowana harmonia i zasada sinusoidy, raz na górze, raz na dole. Nagrodą są przespane godziny bez przerywania, a jeszcze większą nagrodą i luksusem jest sen do godz. 9.25!!!
Gdy dziś rano spojrzałam na zegarek nie wierzyłam własnym oczom. Przyszedł moment sprawiedliwy. Matka natura zadbała o odpoczynek mamy. Dziękuję po stokroć!
I co teraz, przyzwyczaić się, uznać że rozpoczęliśmy nowy etap? Nieeeee
Mam już swoje matczyne doświadczenie, wiem już że nie należy przyzwyczajać się do pewnych zachowań naszych dzieci, raz jest tak a jutro będzie siak! Wszystko się zmienia, wraz z rozwojem. 
Ale te kwestie nocy mogłyby być stałe! Mogłabym polubić tę poranną energię i moc, która tym bardziej na mnie zstąpiła, gdy uniosłam rolety okienne i zobaczyłam piękne słońce.
Och życie jest takie zaskakujące heheh :)




Napisała Czarna Karla

23 listopada 2013

Inspirujące mamy!

Rysunek pobrany z internetu, możliwe, że ze strony mother-power.pl 

Już od dawna chciałam poruszyć ten temat! Jest to zarówno zadziwiające, jak i niezwykle inspirujące - jak niezwykle przedsiębiorcze są młode mamy! Nie mogę wyjść z podziwu, ile znam dziewczyn, które ledwo co urodziły swoje pierwsze dziecko, a już zabierają się za biznesy, nowe hobby, sport i w każdym swoim działaniu są tak niesamowicie skuteczne! Aż strach pomyśleć co zrobią, gdy urodzą następne dzieci ;) 

Kiedyś czytałam, o założycielce Motherhood. Marka SkipHop to też linia produktów podobno stworzona przez młodą mamę, właśnie z potrzeby posiadania czegoś, czego nikt jeszcze nie produkował. Założę się, że jest wiele takich firm, które powstały jakby wbrew temu, że rodziny z malutkimi dziećmi po prostu na nic nie mają czasu :) 

pobrane z iqkartka.pl
Moje blogowe "współpisarki" rozpoczęły swoje małe biznesy, rozwijają  i urzeczywistniają myśli, które pewnie chodziły im po głowie od dawna. I ja stałam się bardziej odważna i natchniona przykładem wielu moich koleżanek! *

Zaskakujące jest jednak najbardziej to, że znajdują na to wszystko czas i energię! Przecież są mamami, mają ręce pełne roboty, nieprzespane noce, podkrążone oczy i furczące garnki na gazie. I nawet z najbardziej pomocnymi i zaangażowanymi partnerami - po prostu mamy są zmęczone :) 

pobrane z internetu
Coś musi jednak być w macierzyństwie wyjątkowego, co sprawia, że te wszystkie moje rewelacyjne koleżanki dokładają sobie jeszcze pracy, stresu, cieni pod oczami, by realizować swoje hobby, przekuć interesujące zajęcie w kasowe przedsięwzięcie. I raczej żadna z nich nie zaniedba z tego powodu ani dziecka, ani domu, ani partnera :) 

Kobiety- jesteście niesamowite! Dzięki wam moja doba się wydłużyła i mogę zrobić więcej! :) To bardzo budujące! 

Niech nam koło fortuny sprzyja! Niech się okaże, że nasze pomysły to złoty interes! Do odważnych świat należy. 

* Sądzę, że kiedyś poświęcimy temu krótkie notatki. W końcu reklama dźwignią handlu, prawda? :)

Napisała Majola

Pora na Potwora i kiedy zacząć czytać dziecku

Pierwsza naprawdę jesienno - zimowa sobota bez słońca. Ciemno zaczęło się robić w okolicach południa. Do tego jeszcze nieprzespane 4 godziny w nocy, między drugą, a szóstą.  Zero drzemek w ciągu dnia i nieustające stękanie.

W takich oto okolicznościach zabieramy się za czytanie nowej księgi - "Pora na potwora".
No i co się dzieje!
Radość i misja - jak złapać chociaż jedną kartkę i wziąć wielkiego kartonowego gryza!

Jakiś czas temu zastanawiałam się, kiedy zacząć czytać, co czytać, no i jak.

Na razie TRZYMAMY się kilku wytycznych:

- "Czytamy" wszystko co wpadnie nam w ręcę, również ulotki i sklepowe paragony
- Zapominamy o tradycyjnym podejściu do książki: jak się ma na karku 7 miesięcy to najważniejsze jest, żeby ksiażkę chapnąć, złapać, zgnieść, obślinić i uderzać w nią, aby upewnić się, że nie jest to bęben.
- Książek nie zjadamy mimo, że wyglądaja bardzo apetycznie, wyjątek stanowią te z którymi można pływać w wannie. I tu uwaga: jedna została już obgryziona z farby - więc może nie wszystkie nadają się do konsumcji.
- "Czytamy" tylko parę minut, bo czasem trudno skoncentrować, kiedy w koło tyle atrakcji.

Minęło już kilka ładnych lat od kiedy skończyłam pedagogikę i przyznam, że wiele informacji nie wytrzymało próby czasu, ale chyba już nigdy nie zapomnę naszej pani od literatury dziecięcej. Przychodziła do nas w kapciach, z ksiażkami pod pachą i snuła takie historie, że wszyscy rozpływaliśmy się przenoszeni w światy bajkowe i krainy naszego dzieciństwa.
Zapamiętałam jedno - żeby czytać i to jak najwcześniej, a zjadanie kartek to będzie pierwszy krok do świata, który przeniesie nas daleko stąd i zostanie w naszej pamięci na bardzo długo.

Napisała Piekło

http://www.wydawnictwodwiesiostry.pl/katalog/prod-pora_na_potwora.html









21 listopada 2013

Coraz bliżej święta

Nie należę do tych, którzy narzekają na atak reklam, wystaw i gadżetów świątecznych natychmiast po 1. listopada. Wręcz przeciwnie, przychodzi taki moment w roku, że zaczynam przebierać nóżkami w oczekiwaniu na wszechotaczającą atmosferę świąteczną.
Teraz, gdy w rynku pojawił się już klimatyczny Jarmark Bożonarodzeniowy, czuję się absolutnie usprawiedliwiona, dekorując pokój jednym świecącym, świątecznym aspektem.
I zastanawiam się czy w tym roku choinka przetrwa atak małego Elfika :)


Napisała Karla

18 listopada 2013

Przydatne gadżety: na spacer (jedzenie i picie)














Każdy rodzić ma pewnie kilka sposobów na ułatwienie sobie życia i paru podręcznych "pomocników", niezbędnych przy wychodzeniu z domu.

Moje pierwsze wyjścia z Heleną to było wyzwanie. Dochodziło do tego, że sam proces szykowania siebie i dziecka do wyjścia z domu zajmował mi godzinę. 60 minut, żeby wszystkich ubrać, spakować, znowu przewinąć, znowu ubrać, uczesać się, spakować dziecku coś do picia, jedzenia, podgrzać to jedzenie, zapas przegotowanej wody, pieluszki, ubrania na zmianę, kocyk itp, itd...
Do tego dochodzą rzeczy dla mamy: kubek lub butelka z piciem, jakaś lektura na odpoczynek w parku, telefon z muzyką lub audiobookiem, słuchawki, portfel, okulary przeciwsłoneczne, jabłko....

Łapałam się na tym, że wychodziłam z domu objuczona ja muł, bo niosłam:
- dziecko na rękach (czasami w chuście)
- średniej wielkości torebkę  z moimi rzeczami (ciut mniej niż A4)
- wielką torbę wypełnioną po brzegi rzeczami dla dziecka (sporo ponad A4)
- poupychane po kieszeniach butelki (dla mnie i dla dziecka)
- klucze do domu zwisające z palca i klucze do samochodu (tam najczęściej trzymamy wózek)
- kocyk lub pieluszkę flanelową przewieszoną przez ramię (bo nie mieściło się to już do żadnej z toreb)
- "głowę pieska" wypełnioną chrupkami
- w ostatniej chwili złapaną zabawkę dla dziecka (zasada jest taka, że zabawka, która akurat znajduje się najbliżej wyjścia z mieszkania jest zabawką najbardziej nieporęczną)
I tak schodziłam w dół cztery piętra w starej, bardzo zaniedbanej kamienicy.

Chciałabym powiedzieć, że coś się zmieniło w tej kwestii, ale niestety nie powiem :) Ułatwiłam sobie zadanie, stałam się bardziej zorganizowana przez ostatnio 9 miesięcy, zakupiłam kilka gadżetów, które są niezwykle przydatne. Ale w dalszym ciągu, jako przezorny rodzic, jestem zapakowana na krótki spacer w większy bagaż, niż gdy jako osoba bezdzietna wyjeżdżałam na weekend do Paryża... :)

W jednym ze sklepów internetowych kupiłam takie oto gadżety, które zdecydowanie pomagają mi spakować nas i mieć później łatwo i szybko wszystko dostępne. Bo jak wiadomo - dziecko nie należy do cierpliwych, więc im szybciej skutecznie zareagujemy na jego protesty i trafimy w jego potrzebę, tym mniej krzyków i wrzasków usłyszymy.


1. Organizer do wózka. 
Ma 3 przegródki: 2 po bokach, które mieszczą butelki, oraz środkową, która zmieści WSZYSTKO inne :) Z przodu ma zapinaną na suwak saszetkę, w które zmieści się telefon i portmonetka. Saszetkę łatwo można odpiąć jedną ręką i zawiesić sobie na nadgarstku, gdy chcemy zostawić wózek i tylko z dzieckiem wejść do osiedlowego warzywniaka (wszystko co cenne mamy ze sobą, czyli nasze dziecko oraz portfel i komórkę) :) Saszetka ma też doskonały wynalazek, czyli niewielką dziurkę, przez którą możemy przeciągnąć słuchawki i dzięki temu bez użycia rąk rozmawiać przez telefon lub słuchać muzyki, pchając jednocześnie wózek po wertepach, czyli okolicznych chodnikach! Robi go firma SkipHop - amerykański producent wielu przydatnych gadżetów, które w Polsce są jednak ciut za drogie.






2. Termiczny pojemnik na jedzenie.


Również tej samej firmy. Kupuje się tę wąską torbę-termos wraz z 6 opakowaniami na jedzenie (clix box) oraz wkładem chłodzącym.
Pojemniczki mają pojemność ok 150 ml, można je podgrzewać w mikrofalówce. Mają bardzo solidne zamknięcie (nigdy nic się z nich nie wylało). Przed wyjściem do jednego z nich pakuję pół banana albo inne owoce, do kolejnego zupkę, a w miejscu trzeciego mam małą butelkę z ciepłą wodą lub rumiankiem dla Heleny. Zmieści się tam też łyżeczka i śliniak. W domu korzystam ze wszystkich opakowań i w nich przechowuję porcję jedzenia dla dziecka, od razu w lodówce widać, co jest przeznaczone dla niej.


3. Głowa pieska
Mogę polecić również wspomnianą "głowę pieska", czyli pojemnik z IKEA, który uwielbiamy! Mieści w sobie zapas chrupek kukurydzianych na cały dzień, małe dziecko samo jej nie otworzy i nawet jak spadnie wyrzucone z wózka to chrupki się nie wysypią. Nie pozwala też chrupkom stracić chrupkości :) No i mieści się w organizerze do wózka, w przegródce środkowej. Wszystko pod ręką!



W dalszym ciągu szukam torby doskonałej. Takiej co będzie wyglądała jak normalna torba dla dorosłego, pomieści wszystko, ale każe się też ograniczyć :) Z dużą ilością przegród, wbudowanym przewijakiem, systemem termicznym do przechowywania jedzenia i picia. Kocem na pikniki. Miejscem na zabawki. Niech będzie mała i giętka, bo przecież musi się zmieścić w wózku pod siedzeniem dla dziecka. Musi być łatwa do utrzymania w czystości. Niech ma gadżety. I świetną jakość. No i naturalnie- musi być tania i ładna. Ktoś może taką widział? :) Proszę się pochwalić, jeżeli ktoś taką torbę ma!


Napisała Majola









17 listopada 2013

Kaszka 5 przemianowa - na śniadanie i kolacje

Zupka, kaszka i czasem deserek -  zawsze staram się mieć w lodówce w ilości wystarczającej na 3-4 dni.

Każdy dobrze wie, że śniadanie jest najważniejszym posiłkiem dnia. Ale jak zależy nam na nieprzerwanym śnie, to i kolacja może okazać się równie ważna!
Kaszka na płatkach owsianych jest tak treściwa, że istnieje duża możliwość, że nasyci Brzdąca tak, że z głodu do rana się nie obudzi (szkoda tylko, że to nie tylko głód budzi nasz dzieci...ale jak nie głód to co?).

Mniej więcej co 4 dni przygotowuję Jasiowi wielki słój kaszki wg 5 przemian, liczę, że dzięki temu nie będzie miał problemów z przyswajaniem różnych smaków.

Jak?
krok 1 - zagotuj 2 litry wody i dodaj 1/4 łyżeczki kurkumy
krok 2 - dosyp 4 łyżeczki kaszy kukurydzianej i dodaj 1/3 łyżki masła klarowanego (ja dodaję olej kokosowy lub olej lniany)
krok 3 - dodaj szczyptę cynamonu
krok 4 - dodaj 8 łyżek stołowych płatków owsianych 
krok 5 - dodaj szczyptę kardamonu oraz szczyptę imbiru
           na koniec dodaj łyżeczkę soli
Mieszaj co jakiś czas i gotuj przez 40 min. Na koniec zblenduj na gładką masę.

Kaszkę wzbogacam czasem jabłkami lub malinami.








Napisała Czarna Karla

16 listopada 2013

Pomidorowa Carbonara w 18 minut

1. Boczek przysmaż na patelni. Dodaj suszone pomidory, czosnek, cebulę i zieloną pietruszkę.
2. Do małego kubka śmietany 18% (dodałam gęstą do zup) dodaj dwa żółtka, wymieszaj i wlej na patelnię.
3. Na koniec zmielony pieprz i ugotowany makaron.
4. Całość wymieszaj. Najlepiej smakuje z parmezanem i lampką wina.

Smacznego

Napisała i zjadła Piekło 





15 listopada 2013

Jak nie schudnąć po ciąży? Season 1 Episode 3 Pizza włoska

Zaletą zamawiania pizzy do domu jest fakt, że nie trzeba się natrudzić, żeby pojawiła się na talerzu. Jest to niestety jedyna zaleta pizzy z dowozem do domu. Wady są następujące:
- długo się czeka
- dużo się płaci
- zjada się zazwyczaj chłodną
- zanim dojedzie - nie jest już chrupka
- nie wiadomo jakiej jakości są składniki, z których została zrobiona
- co gorsze - nie wiadomo jak świeże są te składniki
- regularnie pojawiają się błędy w zamówieniach itp itd...

A teraz przedstawiam przepis na pizzę włoską! Prosta do zrobienia, tania, nie wymaga wybitnych zdolności kulinarnych, robi tylko trochę bałaganu...  a smakuje  - jak w Mediolanie :)

Czas: 20 minut na rośnięcie ciasta + 10-12 minut na pieczenie (250 stopni C)

Składniki:
- woda ciepła 200 ml
- mąka typ 500 - 250 g
- koncentrat pomidorowy - mały słoiczek
- drożdże instant - 1 łyżka
- cukier - 4 łyżeczki
- sól - 1 łyżeczka
- oregano
- oliwa z oliwek - 1 łyżka
- dodatki

Sprzęt: wałek do ciasta, blacha do pieczenia, papier do pieczenia, miska, szklanka

Krok 1:
Ciepłą wodę wlej do szklanki, ok 3/4 objętości. Dosyp 2 łyżeczki cukru oraz łyżkę drożdży instant. Zamieszaj. Po kilku minutach dolej łyżkę oliwy z oliwek i wymieszaj.

Krok 2:
Wsyp do miski mąkę, sól i cukier. Dolej zaczyn drożdżowy i wygnieć na jędrną i sprężystą masę, która odlepia się od ręki. Przykryj czystą ściereczką i odstaw do wyrośnięcia w ciepłe miejsce na ok 20 minut. Do szklanki po drożdżowym zaczynie wlej trochę ciepłej wody i wymieszaj razem z zawartością słoiczka koncentratu.

Krok 3:
Podziel gotowe ciasto na 2 części i rozwałkuj je na placki. Wałkuj na blacie lub stolnicy posypanej mąką. Placki powinny być cienkie i równo rozwałkowane. Ułóż papier na blasze do pieczenia i połóż na tym pierwszy placek. Rozgrzej piekarnik do temperatury ok 250 stopni.

Krok 4:
Placek posmaruj koncentratem (użyj połowę, ok 4 łyżek na jedną pizzę). Połóż na pizzy ulubione składniki, posyp oregano. Posyp serem mozarella pizzę i wstaw do piekarnika na ok 10-12 minut. Blachę umieść na środkowym poziomie. Powtórz czynność z drugim plackiem.






Rady:
- dosypuj mąkę przy wyrabianiu ciasta, jeżeli okaże się zbyt lepkie
- koncentrat pomidorowy może być zastąpiony pomidorami (np z puszki) lub sosem pomidorowym
- użyj tartego sera mozarella (ja kupuję opakowania 200 g i zużywam 1 opakowanie na 1 pizzę)
- moje ulubione składniki, które polecam: oliwki + tuńczyk + kapary, oliwki+szynka parmeńska+kapary, szynka+pieczarki, szynka parmeńska + rukola (rzucona na upieczoną już pizzę, po wyciągnięciu z pieca)+parmezan.
- dwie pizze to ciut za dużo dla dwóch osób na kolację. Ciasto na drugą pizzę może być zamrożone.




Napisała Majola

Zrób sobie słonia

1. Weź jakikolwiek materiał, najlepiej taki, który się nie rozciąga.
2. Narysuj słonia, obojetnie jakiej wielkości.
3. Zszyj ręcznie lub na maszynie.
4. Wnętrze słonia to wkład do poduszki.
5. Doszyj uszy, ogon i oczy.

CZAS PRZYGOTOWANIA: cztery drzemki sześciomiecznego niemowlaka




13 listopada 2013

Kasza Jaglana zdrowy hit dla dużych i bardzo małych.

"Królowa kasz" wraca na talerze. Bardzo zdrowa, pożywna i lekkostrawna.
W internecie znajdziecie mnóstwo informacji o tym, dlaczego warto kaszę jaglaną jeść.
m.in:

• Zawiera rzadko występującą w produktach spożywczych krzemionkę, mającą leczniczy wpływ na stawy. Zapewnia zdrowy wygląd skóry, włosów i paznokci oraz utrzymuje naczynia krwionośne w dobrym stanie, zapobiegając odkładaniu się w nich cholesterolu. Krzem pełni też funkcję w procesie mineralizacji kości, zapobiega ich odwapnianiu oraz przyspiesza regenerację po urazach. Wpływa także na przemianę materii, ułatwiając odchudzanie. Większość osób ma niestety niedobór tego pierwiastka w organizmie. Przyczyna tkwi w niewłaściwym sposobie żywienia, bogatym w mięso i jego przetwory, w których krzemu niestety nie znajdziemy.
• Kasza jaglana zawiera dużo witamin z grupy B (tiamina – B1, ryboflawina – B2, pirydoksyna – B6 oraz kwas pantotenowy).
• Obfituje w lecytynę oraz składniki mineralne, takie jak: magnez, wapń, fosfor, potas, żelazo.
• Dostarcza też witaminy E oraz lecytyny, która poprawia pamięć i koncentrację oraz korzystnie wpływa na stężenie cholesterolu we krwi.
• Jest bogata w antyoksydanty, czyli substancje wychwytujące i neutralizujące wolne rodniki.
Przeczytałam to wszystko i pomyślałam - ale super.
Kupiłam kaszę, ugotowałam wg przepisu na opakowaniu i tutaj mój entuzjazm przygasł.
Żółta papka, która twardnieje po wystygnięciu, ble.
Podobnie jak wiele osób zniechęciłam się do kaszy jaglanej, ponieważ wydaje mi się, że trudno ją ugotować.
Kiedy byłam w ciąży mój organizm w jakiś magiczny i prawdopodobnie naturalny sposób postanowił dokonać samooczyszczenia i zaczęłam jeść dziwne rzeczy. Omijałam z daleka sklepy mięsne i rzuciłam się na kasze. Jaglaną, jęczmienną i gryczaną.
Metodą wielu prób i błędów gotowałam jaglankę na różne sposoby: bez przykrycia, z przykryciem, mniej wody, trochę więcej. Nie podam wam idealnego przepisu, ja lubię kiedy ziarna są lekko twarde i sypkie, więc dodaję mniej wody. Dorzucam też starte na tarce jabłko, rodzynki (niesiarkowane) i cynamon. Wersja delux posiekane migdały i prażony słonecznik.

Testowałam różne produkty i najbardziej smakuje mi Kasza BIO z Czech: 
jest drobna i łatwiej ugotować ją tak, żeby była sypka.

Kasza jaglana dla niemowląt

Kiedy moja córka skończyła sześć miesięcy zaczęłam rozszerzać jej dietę. Kasza jaglana była drugim produktem po ziemniaku, który wprowadziłam.

Aby przygotować jaglankę dla maluszka gotuję dwie łyżki kaszy w małym garnku i zalewam szklanką wody. Kiedy kasza rozgotuje się miksuję ją blenderem. Potem zamykam w szklanym słoiku i przechowuję w lodówkę. W zależności od posiłku dodaję do niej zmiksowane warzywa lub owoce.

Smacznego
Napisała Piekło

źródło: sante.pl

Jakie zabawki dla dzieci - ciąg dalszy

Wybór jest nieograniczony, póki co jeszcze nie ogarniam wyobraźnią wszystkich zabawkowych możliwości na poszczególne etapy rozwoju mojego małego Młodzieńca.
Gdy wchodzę do sklepów dla dzieci czuję się osaczana wszechobecnym plastikiem, świecącymi elementami, przyciskami i dźwiękami przeróżnymi. Póki co wniosek mam jeden: po co to wszystko?!?
Bowiem....w domu mamy już całkiem pokaźny kosz z zabawkami. Niektóre grają, część z nich brzęczy, jest też sporo zabawek drewnianych. Ale...wszystko to mogłoby nie istnieć. Zabawki są przez Jasia omijane szerokim łukiem. Za to wielkim zainteresowaniem cieszą się przedmioty użytku codziennego. O tym pisała już Piekło.
Dlatego apeluję do babć, dziadków, wujów i cioć: wstrzymajcie się z zabawkami, za to jak chcecie zrobić przyjemność mojemu dziecku, możecie doposarzyć moją kuchnię w dodatkowe miseczki, wałki, łyżki i sylikonowe foremki:) Jasiu z pewnością bardzo się ucieszy.





Napisała Czarna Karla


12 listopada 2013

Cyrk na kółkach - garnuszek na klocuszek, cz.2/2



Wracam do tematu otrzymanych w prezencie zabawek, które grają, świecą i drażnią dorosłych. Opisałam wcześniej "stoliczek DJ'a", który w dalszym ciągu jest narzędziem tortur domowników. Oprócz dziecka i kota, którym się podoba :)





Garnuszek jest również zabawką wydającą mnóstwo dźwięków (dwie opcje: liczenie i nazywanie kształtów). Klocki w pięciu kształtach przechodząc przez otworki uruchamiają machinę, które mówi jaki był kształt klocka (po angielsku) albo jaka liczba jest na klocku narysowana. Problemy się zaczynają, gdy dziecko wyjmuje klocki z garnuszka (najpierw musi zdjąć fioletową czapeczkę - przykrywkę) - ręka uruchamia wówczas sensor, który nakazuje garnuszkowi śpiewać zbyt długą piosenkę o ciasteczkach, wymieniając kształty klocków po kolei....  Naciskając na nos-światełko, również usłyszymy szereg dziwnych dźwięków.

Plastik jest dość dobrego gatunku, musi być też dość smaczny, bo jest ciągle nadgryzany przez moją córkę. Hela jeszcze nieporadnie wkłada klocki do dziurek, nasza zabawa raczej polega na tym, że wskazuję jej miejsce, w które ma dany klocek włożyć i wspólnie celujemy, żeby się to udało. Gdy klocek już wyląduje w odpowiednim otworze, a machina zapowie, że jest to "circle", to Hela już zupełnie samodzielnie wpycha go palcem wskazującym do środka. Ponieważ ten rodzaj zabawki powinien chyba być przedstawiony dziecku ciut później niż w wieku 8 miesięcy, to obawiam się, że jeszcze długo u nas zabawi :) Ale to nic - Helenie się podoba, ja już przestałam słyszeć te piosenkę i nawet idiotyczna nazwa, wypowiadana na głos, jakoś mniej śmieszy :) I wiemy, że to hit!